Brodacz: Ostatnio każda moja rozmowa o Światowych Dniach Młodzieży
dotyczy zamachu. Ja opowiadam o przygotowaniach, konkretach, a druga strona
pyta, czy nie boję się jechać. Jednoznacznie odpowiadam, że nie czuję strachu,
ufam, a organizatorom mówię – sprawdzam!
Teks w skróconej i zredagowanej wersji ukazał się w miesięczniku "Na Skale".
Sprawy bezpieczeństwa zostawmy państwu i organizatorom. Nie będę wspominał o wzmożonej ostrożności, bo ta ustrzeże nas co najwyżej od złodziejów. Głównym celem terrorystów jest wprowadzenie społecznego lęku. Jeżeli nie pojedziesz na Światowe Dni Młodzieży z powodu strachu, to ich cel został osiągnięty. Akty terroru mają za zadanie odebrać wiarę, nadzieję, zaufanie. Nie chcę tym tekstem nikogo manipulować, tym bardziej namawiać. Podaję argumenty, komentuję i odpowiadam, dlaczego w lipcu będę w Krakowie.
Czy jestem
ignorantem?
Uczestniczyłem w wydarzeniach religijnych skupiających
miliony (ŚDM w Madrycie i Rio, beatyfikacja Jana Pawła II), czy dziesiątki
tysięcy (europejskie spotkania Taize, Lednica, pielgrzymka do Częstochowy). Na
każde z nich mógłbym wnieść bombę. Na Copacabanie spałem, mając w promieniu 50
metrów od siebie tysiące osób. W Rzymie stałem kilka godzin w niewyobrażalnym
ścisku. Bywało, że wchodząc do wielotysięcznej hali podczas noworocznych spotkań
Taize, nikt nie sprawdzał mi nawet plecaka. Czasem na ulicy minąłem jakiegoś
żołnierza z bronią. Jak ktoś zemdlał, to w mgnieniu oka pojawiały się służby,
karetka podjeżdżała wydzielonym pasem. Nie przeczytałem nigdzie, żeby podczas
przytoczonych wydarzeń ktokolwiek zmarł. Śmieszy mnie, jak ktoś mówi, że
przecież zawsze w Krakowie może być ten pierwszy raz. Prawda jest taka, że
weryfikacja potencjalnych terrorystów jest możliwa tylko przy wjeździe do danego
kraju, w naszym przypadku unii państw. Cytując klasyka, 9 na 10 wypadków zdarza
sie w domu. Nie jestem ignorantem, dlatego zdaję sobie sprawę, że mogę zginąć
choćby jutro, potrącony przez jakiegoś imbecyla.
Tylko ignoranci mogą powiedzieć, że nie istnieje ryzyko
zamachu w Krakowie. Świat już od dawna powinien nauczyć nas, że istnieje
debilizm religijny, kiedy jeden człowiek podpierając się swoim wyznaniem,
potrafi zabić drugiego. Zabijały ideologie, ustroje, rewolucje. Jednostki od
zarania dziejów potrafiły posunąć się do zbrodni, podkreślę – do tego wystarczy
jednostka, nawet najgłupsza. Oczywiście po zamachach w Paryżu i Brukseli
spoglądamy w stronę Państwa Islamskiego. Szukamy słabych punktów, potencjalnych
celów dla ataku terrorystycznego. Rząd stawia w gotowości wszystkie służby,
zdaje sobie sprawę z zagrożenia, przygotowuje plany. Tylko czy można zaplanować
ochronę dla 2,5 miliona osób?
Czy mogę
zagwarantować bezpieczeństwo?
Oliwy do ognia w sprawie głównej areny ŚDM dodał Józef
Pilch, wojewoda małopolski, odpowiedzialny za zabezpieczenie ŚDM, upierając
się, że chciałby innej lokalizacji dla sobotniego czuwania młodzieży z papieżem
i Mszy św. kończącej ŚDM. Wolałby sprawdzone Błonia, albo płytę lotniska w
Balicach. Pierwszy pomysł wojewody to błąd logiczny. Krakowskie Błonia, park
Jordana i dwa sąsiadujące z nimi stadiony mogą w sumie pomieścić najwyżej 700
tys. osób. Zaś organizatorzy potrzebują pola namiotowego będącego w stanie
pomieścić ponad 2 mln ludzi, według najnowszego rządowego raportu 3 mln. Drugi
wymysł Plicha wymagałby odwołania lotów na miesiąc, w tym uniemożliwił przylot
papieża i pielgrzymów do Krakowa, nie wspominając o milionowych stratach
lotniska. Dodatkowo przed wypowiedzią wojewody władze lotniska nie zostały
poinformowane o rozważaniu Kraków Airport, przyznała Urszula Podraza,
rzeczniczka lotniska. Bp Damian Muskus rozwiał wszelkie spekulacje: – 15 maja
poznamy plan zabezpieczenia Brzegów i wszystkich innych miejsc spotkań
młodzieży w czasie ŚDM, ale na pewno nie dowiemy się o zmianie miejsca uroczystości
finałowych – ostatecznie wyjaśnił koordynator generalny Komitetu
Organizacyjnego ŚDM Kraków 2016.
Dziennikarze podchwycili powyższe pomysły i zaczęła się
medialna burza. W kierunku organizatorów ŚDM miotano zarzuty braku kompetencji,
wyciągano nieprzygotowanie Brzegów do spotkania z papieżem, ostatecznie
odmieniano przez przypadki słowo "zamach". Dodatkowo doszło do
przecieku raportu Rządowego Centrum Bezpieczeństwa: „Miejscowość Brzegi nie
powinna być brana pod uwagę jako jedna z głównych lokalizacji uroczystości.
Miejsce to jest źródłem wysokiego ryzyka dla życia i zdrowia ludzi”. Twórcy
rekomendacji zwrócili problem na trudność w ewentualnej ewakuacji, utrudniony
dostęp do zaplecza medycznego i brak melioracji. Bp Muskus odpowiedział
stanowczo: – O wszystkich tych zagrożeniach było wiadomo od początku, nie są
one niczym nowym, zresztą część problemów już usunięto – informował. Podobne
stanowisko wyraziła premier Beata Szydło: – Po to są raporty, żeby z nich
wyciągać wnioski i na ich podstawie przeprowadzać konieczne zmiany – uspokajała
pani premier.
Czy pojadę do Krakowa
na ŚDM?
Huk w mediach społecznościowych zagłuszył przygotowany pod
Wieliczką Dzwon Miłosierdzia, który ma swoim biciem powitać papieża Franciszka.
Dzwonnicy jeszcze nie ma, ale w Brzegach już powstają symbole ŚDM – Dom Miłosierdzia i Dom Chleba. Tabliczki
informują, jak dojechać na Campus Misericordiae, jest Rondo Światowych Dni
Młodzieży, można zobaczyć budowę tych miejsc. W pierwszym domu być może papież
spędzi ostatnią noc w Polsce. Po jego wyjeździe w domu na stałe zamieszkają
osoby starsze. Drugi dom ma być ogromnym w skali światowej magazynem żywności,
gdzie wolontariusze mają służyć potrzebującym. Po ŚDM Błonia w sytuacji
kryzysowej mogą być wykorzystane jako obóz dla uchodźców. Pomogą w tym mobilne
kliniki specjalistyczne, w pełni wyposażone w sprzęt, które posłużą w
najbardziej zagrożonych konfliktem miejscach na świecie. Pierwszy taki gabinet
na kółkach poświęci już w lipcu papież Franciszek. To tylko namacalne przykłady
tego, co zostanie po Krakowie 2016.
Celowo pominąłem w tekście pobudki religijne, społeczne,
kulturalne. Mógłbym godzinami opowiadać, dlaczego warto jechać, że po każdym
takim wydarzeniu bardziej ufam Bogu, że mogę poznać osoby z większości krajów
świata, że poszerzam geograficzne horyzonty, rozwijam siebie, mogę inspirować
innych. Mógłbym przekonywać, że być może nie doczekamy następnych Światowych
Dni Młodzieży w Polsce, że nie będziemy uczestniczyć w większym wydarzeniu od
tego, że jesteśmy zobowiązani do uczestnictwa w nich wobec Jana Pawła II. Ale
chcę zrobić tylko jedno, uspokoić, poklepać po ramieniu i zapytać, czy w lipcu
jedziemy?
► PS: Podeślij proszę ten tekst każdemu
Twojemu znajomemu, który zastanawia się, czy pojechać w lipcu do Krakowa na
ŚDM. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz