Od kilku lat 6 stycznia w Polsce odbywają się Orszaki Trzech
Króli. Wszystko super, bo przechodzimy ulicami miasta, śpiewamy kolędy, dajemy
świadectwo. Jednak trzeba czuwać nad tą inicjatywą, żeby z Objawienia Pańskiego
nie zrobić drugiego Hobbita, albo co
najgorsze parady katolików, próbujących przy okazji załatwić swoje sprawy.
Dzisiaj ludzie mają potrzebę manifestacji swoich poglądów. Wychodzą na ulicę, skandują, chcą przekonywać do swoich racji. Takie prawo Polacy mają wpisane w konstytucję. Orszak pokazuje, jak można to robić dobrze. Pokojowo, z uśmiechem, bez przekrzykiwania siebie nawzajem. Chociażby dlatego wolę iść w paradzie przebierańców w Kielcach, niż paradować podskokami w Warszawie.
W praktyce
Orszak nawiązuje do tradycji wystawiania jasełek ulicznych.
Na którego czele mamy Trzech Królów symbolizujących trzy kontynenty – Europę,
Azję i Afrykę. Mędrcy od stóp do głów są ubrani w bogate stroje. Ich świtę
stanowią aniołowie, pasterze, górale, husaria, a nawet senaty uczelni wyższych.
Wydarzenie ma charakter rodzinny. Jego zadaniem jest promocja aktywnego
przeżywania Bożego Narodzenia.
Tegoroczny Orszaki Trzech Króli w Kielcach rozpoczął się
Mszą św. w Bazylice Katedralnej, której przewodniczył bp Jan Piotrowski.
Homilię wygłosił bp Marian Florczyk, zwracając uwagę na uczynki miłosierdzia,
które są przełożeniem na codzienność Roku Miłosierdzia, ustanowionego przez
papieża Franciszka. Po zakończeniu Mszy św. biskupi wraz z wiernymi w tzw.
„Orszaku Pasterskim” przybyli do Świętej Rodziny – inscenizowanej szopki
ustawionej na Placu Najświętszej Maryi Panny.
W czasie Mszy św. formowały się trzy główne orszaki. Pierwszy
z placu Artystów wyruszył Kacper – w tej roli wystąpił aktor Mirosław Bieliński.
Król był wniesiony na plac na lektyce przez osoby w zbrojach. Ofiarował Dzieciątku
mirrę. Drugi orszak wyruszył z ulicy Czerwonego Krzyża. Bryczką na placc
przyjechał Melchior, którym był prezes Vive Kielce Bertus Servaas. Jego świtą byli
m. in. zawodnicy VIVE, sportowcy, biznesmeni. Złożył Dzieciątku złoto. Baltazarem
był Jacek Kowalczyk, dyrektor departamentu promocji, kultury i turystyki Urzędu
Marszałkowskiego. Orszak wraz z samorządowcami, policjantami i regionalistami ruszył
z Placu Zamkowego. Baltazar oprócz kadzidła złożył w darze ukończony szlak
Green Velo.
Dlaczego byłem?
Bo według mnie większość Polaków nie wie, dlaczego akurat 6
stycznia nie idą do pracy. Nie wiedzą dlaczego Święto Trzech Króli nazywa się
fachowo Objawieniem Pańskim. Ciągle piszą na drzwiach równanie K+M+B, gdy poprawny
zapis brzmi – C+M+B. Z łaciny oznacza Christus
Mansionem Benedicat, czyli Niech
Chrystus błogosławi temu domowi. Nie wiedzą, że w Ewangelii nie ma żadnej
wzmianki o królach. Nawet więcej, bo nigdzie nie jest napisane, że było ich
trzech. Do Betlejem mógł przyjechać nawet cały autokar Mędrców ze Wschodu.
Orszak jest jedyną okazją masowego przeżywania okresu
bożonarodzeniowego dla katolików. Pokazuje ich radość, spontaniczność,
świadomość. Bywa prosty, bo w formie szkolnych jasełek przekłada narodziny
Zbawiciela na język codzienności. Jest pełen paradoksów, bo mędrców wcale nie
musiało być trzech, a na drzwiach kieleckiej stajenki na rynku napisano K+M+B.
Ale jednocześnie przypomina o tradycji. Zachęca do dyskusji. Pozwala
zamanifestować wiarę. Nawet więcej, bo Orszaki w Polsce pokazują, że nie trzeba
trzymać w ręku tuby, żeby zostać usłyszanym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz