Z pozoru byli mili.
Po miesiącu wstawania o świcie. Wychodzenia z domu gdy było ciemno i wracania
gdy było tak samo zimno jak rano. Gdy z
jednych drzwi szpitalnych wchodzisz w drzwi z napisem sesja. Marzenie? Wsypać
się. Gdy z domu ulotniła się reszta domowników. Ze snu wyrwało mnie pukanie do
drzwi. W zasadzie dobijanie. Dwaj Panowie. No tak – sprawdzanie szczelności
gazu. Bez namysłu, nie zważając na odbitą poduszkę na twarzy i byle jak
związane włosy przywitałam ich. Kulturalne. Poranne żarciki na temat mniemanej
imprezy – a w głowie myśl – tak, tym razem to była impreza o nazwie sesja. Coś
zaczęło wyć w ich wysokiej klasie urządzeniu kontrolującym.
- Coś nie tak? – zapytałam.
- Nie to tylko tak świruje. – odpowiedział jeden z nich, wnikliwie szukając
spojrzenia drugiego.
- Na pewno?
- Tak, tak – powiedzieli jak umówieni w tym samym czasie - to jakieś śladowe
ilości, sprzęt przekłamuje. Pani podpiszę i uciekamy. Niech Pani śpi dalej.
- Podpisałam.
Na pożegnanie rzucili – niech Pani się złapie za guzik.
- Ja proszę Pana nie wierzę w takie sprawy.
- W Kominiarzy?
- W to że przynoszą szczęście.
Ach – to byli kominiarze.
Nazajutrz możesz się zdziwić.
To miał być ten dzień, kiedy nikt nie będzie sprawdzał szczelności gazu,
spisywał licznika - nawet sąsiad z góry miał nie wiercić. Budzik ustawiony na
10.00. Egzamin o 14.30. Zdążę ze wszystkim. Nawet powtórzę. Wcześniej nie
pyknie mi nawet brewka.
Dzwonek do drzwi. Otwarcie jednego oka. Spojrzenie na telefon. Dopiero 8.23. To
nie może być prawda. Nie dziś. Spojrzenie w judasza. Mężczyzna. Pusty dom.
Spojrzenie w lusterko. Już nie zdążę niczego zmienić. Otwieram drzwi.
- Dzień dobry, podobno ulatnia się Pani gaz. - spokojny, ciepły głos.
- Tak? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Przyszedłem naprawić piecyk.
- Wczoraj Panowie sprawdzali. Wszystko było okay.
- Ma Pani wpisaną nieszczelność – wyciągnął w moim kierunku dokument z moim
podpisem tuż obok. Oczy otworzyły mi się szerzej. Mój podpis zadziałał jak podwójne espresso.
- Dobrze, zapraszam – bez większego zastanowienia wpuściłam obcego człowieka.
A może tak naprawdę już go kiedyś poznałam?
Wybaczenie w Drodze
Wielki Post – czas wybaczenia. Przebaczenia sobie swoich błędów, potknięć,
porażek. Wielki Post to czas przebaczenia drugiemu człowiekowi. Przebaczenia temu,
który Cię zostawił. Przebaczenia temu, który Cię okłamał. Temu, który Cię zdradził,
zranił, zniszczył. Temu, który pozostawił w Twoim życiu po sobie masę
problemów, brudów i bałaganu. Czas przebaczenia temu, który odszedł i zostawił
mimo obietnic i wzniosłych słów. Tak jak Chrystus wybacza Piotrowi zaparcie
się. Tak jak wybacza całej reszcie, która zostawiła Go z Janem i Maryją. Człowiek Bóg, w każdej kropli krwi, w każdej ranie,
przy każdym upadku wybacza. Każdy gwóźdź wbity w Jego ręce i nogi przebacza
Twoje przewinienia. Opluta twarz Chrystusa patrzy na Ciebie, a oczy pełne przebaczenia mówią, że
umiera za Ciebie, przez Ciebie i nade wszystko dla Ciebie. By zacząć życie od nowa. By zacząć od zera po raz kolejny – musisz wybaczyć
drugiemu człowiekowi. By wybaczyć drugiemu człowiekowi, musisz wybaczyć najpierw
samemu sobie. Wybacz sobie to wszystko co było nie tak. Wybacz sobie brak gotowości na przyjście
Chrystusa. Wybacz zaspane oczy, nieogarnięte włosy. Wybacz to, że nie dbasz o
bycie w łasce uświęcającej. Wybacz sobie to, ze cały czas odkładasz Boga na
później. Wybacz to, że z każdym dniem odkładania spowiedzi grzech zatruwa Twoje
życie jak ulatniający się z piecyka gaz. Wybacz sobie by wybaczyć innym.
Krzyżowa troska.
Wielki Post – czas troski. Czas nauki troszczenia się o
innych, a nade wszystko o siebie. Chrystus umierający na krzyżu, który dba o to
by Jan miał Matkę a Maryja syna. Wyczerpany, łapiący ostatnie tchnienia.
Zatroskany o Ciebie i o mnie. Wielki Post to czas troski. Zatroszcz się o to
byś nie zaczadził się grzechem. Bo grzech jest czadowy, tak samo niepostrzeżenie
jak czad wchodzi w Twoje wnętrze, zatruwa je i niszczy. Zatroszcz się, by wybaczając
sobie przewinienia nie zrobić z siebie Pana Boga. By znaleźć czas i siłę. By
nie czekać na potrzebę, na to by czuć potrzebę. Zatroszcz się o siebie i idź do
spowiedzi. Nie odkładaj tego na później. Na Triduum, na ostatni tydzień – a żeby
jak najmniej grzechów mieć do Wielkanocy. Gdy skończy się ten Post, nie czekaj
do następnego. Zatroszcz się o swoją duszę, o swoje serce by zaczadzone
sumienie nie doprowadziło do tragedii serca.
Grobowe zaufanie.
Wielki Post – czas zaufania. Czas uczenia się zaufania. Tego
Janowego. Tego Maryjnego. Tego zaufania Chrystusa do Ojca. Tego zaufania
uczniów. Zaufania tych, których serca były z sercem Chrystusa. Tego zaufania, że
po śmierci będzie Zmartwychwstanie. Wielki Post to czas zaufania. Zaufania
najpierw sobie. A jeśli nie sobie to Bogu. Daleko Ci do Boga? Zaufaj drugiemu człowiekowi.
Nie skreślaj. Nie wsypuj wszystkich do jednego worka. Nie odbieraj szansy tym,
którzy tego zaufania nie nadszarpnęli. Pozwól się spotkać ludziom. Bądź godny
zaufania. Nie rań, nie oszukuj, nie okłamuj, nie baw się drugim człowiekiem. Pamiętaj.
Jesteś odpowiedzialny za każdego, kogo oswoiłeś.
tzw. powiązanie:
Bo my mamy taką skłonność. Nie myśleć o sobie wcale albo wcale nie myśleć o
innych. Albo naiwnie wybaczamy wszystko wszystkim. Wybaczamy wszystko sobie i
uważamy się za ideały. Albo nie wybaczamy największych bzdur, ani sobie ani
innym. Popadamy ze skrajności w skrajność. A czasami jest po prostu tak, że to zupełnie
obcy troszczą się o nas bardziej niż bliscy. Nienauczeni okazywania troski
popadamy w suchość i bezwartościowość. Mamy japonki na oczach. Nie dostrzegamy troski
drugiego człowieka, więc jak dostrzec troskę Boga? A czasami wystarczy otworzyć
szerzej oczy by w „Uważaj na siebie”, „ Jedź ostrożnie” i „Ubierz się ciepło”
dostrzec najpiękniejszą opiekuńczość z możliwych. Boimy się ufać, bo nasze poranione serca nigdy
nie wybaczyły tym, którzy je porozrywali. Nie chcemy ufać, przez co marnujemy
najpiękniejsze szanse w życiu. Odrzucamy tych, którzy tak wiele są w stanie dla
nas zrobić, ufając tym, którzy nie kiwnęli by dla nas palcem.
Przestań ufać grzechowi. Zacznij ufać Bogu.
Przebaczaj by być wolnym.
I troszcz się o siebie i o świat.
Bo gdyby każdy zaczął od przemiany własnego serca, świat już dziś stałby się
stokroć lepszy.
Niech ten czas Wielkiego Postu będzie dla Ciebie czasem zatrzymania. Czasem, w
którym wybaczysz tym którym nie wybaczyłeś. Czasem, w którym pokochasz samego
siebie. Czasem, w którym zatroszczysz się o swojego ducha, serce i sumienie.
Czasem w którym zatroszczysz się o to, by ktoś na kim Ci zależy, mógł odczuć Twoje „uważaj
na siebie”.
Co z tym piecykiem?
Bo Jezus przychodzi. I my często jesteśmy nieprzygotowani, tak jakby wyrwaniu
ze snu. Nieogarnięci, w pidżamie, z włosami we wszystkie strony, z poduszką
odbitą na twarzy. Bezradni. Nieświadomi, że ulatuje z nas życie i łaska jak z
piecyka ulatniał się gaz. Grzech jest jak cichy zabójca, bez żadnych ostrzeżeń
powoli nas wykańcza. Nie zdajemy sobie sprawy jak wielka czyha katastrofa.
Jakie zagrożenie czeka na iskrę płomienia. I czasami nie zauważamy jak ulatnia
się z nas życie. Bo może dzwonek do drzwi Twojego sumienia dobija się właśnie
dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz