piątek, 25 marca 2016

Czy Jezus czegoś żałował gdy umierał?

Blondynka: Żyj tak, by nie żałować niewykorzystanych szans. Żyj tak, by nie żałować niewypowiedzianych słów. Żyj tak, by umierając powiedzieć, niczego nie żałuje – wykorzystałem każdą szansę, daną mi w życiu. Zrobiłem wszystko co w mojej mocy, by wywołać uśmiech na twarzy drugiego człowieka. Udało się. Żyłem pięknie – choć nie raz runęło moje niebo. Żyj tak, by z przedostatnim oddechem, móc powiedzieć: "Nikogo nie skrzywdziłem." Żyj tak by łapiąc ostatnie tchnienie, móc bez lęku i z pełną  ufnością wyszeptać: "W Twoje ręce Ojcze powierzam ducha mego."



Sennik jest zbędny. Ostrzeżenie. 

Ostatnio miałam niesamowicie traumatyczny sen. Wykończona. Zasnęłam. We śnie umierałam. Słaba forma odpoczynku /za dużo odcinków House`a na dobranoc/. To nie była łatwa śmierć, mimo że senna. Warunkiem, bym mogła umrzeć była zgoda, z niesamowicie bliskim mi człowiekiem. A ponieważ nie do końca była między nami zgoda w rzeczywistości, odbiciem we śnie były jego słowa, że nie może mi przebaczyć. „Przebacza się tylko przyjaciołom, prawdziwym przyjaciołom.” Kto mnie zna lepiej, wie jak bardzo emocjonalnym i porywczym jestem człowiekiem. Jak bardzo przeżywam najmniejszą kłótnię, choć często unoszę się gniewem. Tak rzadko chowam honor do kieszeni, choć tak bardzo kaleczy mnie milczenie. Ciężar snu mnie przerósł. Nie mogąc umrzeć i stale się męcząc, jak poparzona nagle się przebudziłam. Twarz zalana łzami. Pot spływający po plecach. Ciarki. Ciemność za oknem. Słabe światła ulicznych latarni. Zegarek – 3.49. Już nie chce zasypiać.  Pamiętacie koszmary z dzieciństwa? Było dokładnie tak samo strasznie. Bezbronna, wycierałam mokrą od strumieni łez twarz. Wsiąść w samochód i pogodzić się. W zasadzie po prostu zacząć ze sobą rozmawiać. Tykające wskazówki zegarka okrążały tarczę w tempie wieczności. Minuta za minutą. Byle już nie spać. Dobiegła 6. Jak po hektarach suchej i palącej słońcem pustyni, jak po ucieczce kolejnymi milami mroźnej Syberii z duszą na ramieniu. Wskazówki dotarły na 6 nad ranem. Prysznic - orzeźwienie. Szybka dedukcja. Czy na pewno to dobry pomysł. To tylko sen. Meg masz 21 lat.  To idealny czas na to by obumarło to co złe. Pewne ciężary nosimy znacznie za długo na własne życzenie, nawet gdy mamy 21 lat.

Gotowość.
Niebieska koszula – zawsze gotowa do założenia. Idealna na każdy dzień. Wyrażająca szacunek i powagę sprawy. Biała marynarka. Niech ta nieskazitelna biel będzie symbolem pokoju, który będzie tak potrzebny na miejscu.  Aj. Płaszcz. Co jest w tych kieszeniach? No tak – honor i duma, czas je wyrzucić do kosza jak zużyte chusteczki. Nie powinny być nawet w kieszeniach płaszcza. Zawziętości już wystarczająco dużo było przez kolejne miesiące, udaństwo niech też zostanie. Zabiorę tylko zapalniczkę. Żeby zapalić świeczkę – daj Boże - świeczkę pokoju. 


Czy potrzeba koszmarów by obudzić się z nieczułego życia. Z życia pozbawionego radości, miłości, dobroci. Z życia pozbawionego sukcesów, przyjaciół, zgody. Z życia bez Chrystusa. Czy potrzeba lanego poniedziałku by móc się śmiać i zerwać na równe nogi? Triduum. To Ono powinno Cię obudzić. Co bardziej przeraża i zasmuca niż śmierć najbliższej osoby? Co bardziej gnębi sumienie niż niewyjaśnione sprawy i milczenie dzielące na długie kolejne tygodnie, miesiące i lata? 
Wielki Czwartek. Ostatnia wieczerza. Pożegnanie. Z większą lub mniejszą świadomością, pożegnanie się z Chrystusem.
Wielki Piątek. Śmierć. Przerażająca, przeszywająca bólem, cierpieniem. Wyciskająca z Ciebie krople łez, targająca serce strata. 
Wieka Sobota. Wielka niewiadoma. Wielki grób. Bezradność. Oczekiwanie na niewiadomą.  

Triduum. 
To czas przypominający o gotowości. To czas orzeźwienia. Czas trzeźwych decyzji. Może diametralnie zmieniających życie. Czas Triduum o zawsze gotowej do założenia błękitnej koszuli duszy, koszuli łaski uświęcającej. Biała marynarka duszy i emocji – by zawsze szły z pokojem a nie były nastawione na krzyki i wypominanie. Biała marynarka duszy wypłukana we krwi Baranka. I zapalniczka. Zapalniczka serca. Zapalniczka, która ogrzeje serce. Zapalniczka Chrystusowej miłości, która ukocha. Zapalniczka Chrystusowego zrozumienia, które przytuli. Zapalniczka Chrystusowej krwi, która przelana była te 2000 lat temu. Przeleje się również dziś. 

Dobranoc Głowo Święta.
Czy Chrystus czegoś żałował? Przecież był nieskazitelnie czysty. Idealny. Nie było mowy o najmniejszym przewinieniu. Gdyby ktoś zapytał mnie czego Chrystus mógłby, tak czysto teoretycznie żałować – powiedziałabym, że jednego. Mógł żałować nas. 
Mógł żałować tego, że musi nas „zostawić” na te trzy dni. Że musimy stanąć w prawdzie sami przed sobą. Sami siebie musimy poddać probie. Jaka jest Twoja wiara w Jego Zwycięstwo? Tobie, tutaj – Tobie i mnie jest znacznie łatwiej niż ludziom 2000 lat temu. My już wiemy, że wszystko było zgodnie z tym co obiecał. Że dotrzymał słowa. Że wrócił, że był choć go nie było. Jestem pewna, że strasznie żal Mu było tego jak bardzo się boimy, jak małej wiary jesteśmy. Jak bardzo czujemy się porzuceni. Mógł żałować, że przez te trzy dni nie będziemy czuć jego ogromnej i rozpościerającej się nad nami miłości. Tej z krzyża. Paradoksalnie bo przecież ta śmierć, te trzy dni były największym z możliwych wyrazów Miłości. Miłości Chrystusa. Chrystus żałował, że nie będzie mógł nas kochać tak jak dotychczas, tak po ludzku. Wiedział, doskonale zdawał sobie sprawę jak ciężko będzie nam przejść na wyższy pułap miłości. Jak trudno będzie nam go zrozumieć. Nam grzesznym materialistom, którzy wciąż żądają dowodów. Mógł żałować, że przez te trzy dni nie będzie kochał jak wtedy, pośród tłumów, pośród 12 apostołów. Pośród ścian świątyni. Chrystus, człowiek Bóg żałowałby, że przez trzy dni będziemy uważać go za największego kłamcę, łajdaka i oszusta. Żałowałby, że będziemy traktować go jak złodzieja, który okradł nas z zaufania i nadziei. 

Znowu.
W czasie tego Triduum, po raz kolejny i zarazem po raz pierwszy, na nowo adoruje Twój Krzyż Chryste. Na nowo odkrywam co byłoby gdyby dziś skończył się świat. Co byłoby gdybym żyła te 2000 lat temu. Ufałabym mimo śmierci, czy rzucała obelgi i oszczerstwa?  A czy teraz ufam? Czy moja wiara jest żywa czy tylko powierzchowna? Idąc dziś do Chrystusa, chcę jak wyrwana ze snu oddać wszystko to co we mnie nieidealne by mogło umrzeć na krzyżu razem z Nim.  Chcę by umierający Chrystus przebaczył mi wszystko. Nie chce Go obwiniać moimi porażkami i nie chce mieć pretensji o cokolwiek. Chcę uwielbić Jego święte rany. Chcę uwielbić ubiczowane Ciało. Chcę uwielbić Świętą Głowę, w którą wbija się cierniowa korona. Chcę dziś stać pod krzyżem z Tobą. Z Twoją łączyć się żałobą.  W bólu się rozpływać wciąż.

Bez dyskusji.
 Nie ma bardziej idealnego czasu, by mogły umrzeć nieprzemyślane słowa, które rzucone na wiatr poharatały czyjąś dusze. Nie ma czasu, który tak bardzo namaszczony jest rozpaczą, która ma sens, jak czas Triduum. To idealny czas, by mogło obumrzeć w Tobie udaństwo, zazdrość, pycha. Schowaj miecz milczenia i wystawiania na próbę ludzi i Boga. Niech już niczyje serce nie będzie bardziej poszlachtowane.

Życzę Ci. 
Życzę Ci by ten Wielki Piątek, nie był kolejnym przebieganym po sklepach, nie był kolejnym przepełnionym krzykiem i złością, z braku cierpliwości.
Życzę Ci by Wielki Piątek był zatrzymaniem się. Życzę Ci by Wielki Piątek był chwilą zamyślenia. Chwilą śmierci z samym Chrystusem. By był dniem uwielbienia Chrystusowych ran. Chrystusowego krzyża. Chrystusowej męki. Chrystusowego serca, tak bardzo kochającego. 
Nie musisz manifestować swojej wiary w pierwszej ławce. Nieważne jest by ludzie widzieli jak leży krzyżem Twoje ciało. Najistotniejszym w dniu Śmierci Chrystusa jest to, by krzyżem, leżała Twoja dusza.



Z nadzieją. Z wdzięcznością. Z kochającym sercem.
W oczekiwaniu na Zmartwychwstanie Chrystusa.
Blondynka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz