niedziela, 20 marca 2016

Czy podczas ŚDM można się zakochać?

„No i pytamy, co w moim życiu woła o to miłosierdzie. Nie wiem, może ktoś woła o miłosierdzie Boże, bo chciałby męża lub żonę znaleźć i woła. Pan Bóg mu odpowie, jak będzie słuchał” – z ks. Sławomirem Sarkiem, duszpasterzem młodzieży, diecezjalnym koordynatorem przygotowań do Światowych Dni Młodzieży, rozmawia Brodacz.




Sebastian Banasiewicz: Blondynka na naszym blogu napisała tekst „Obudźmy się”, który miał nas wszystkich postawić do pionu. Jedna rzeczy mi z niego utkwiła – kontakt między księdzem a diecezjalnymi centrami, księżmi którzy są odpowiedzialni w parafiach, diecezjach na tym najmniejszym szczeblu. Jak wyglądają te relacje? Czy dochodzą maile, bo są takie głosy, że nie wszyscy je czytają...

Ks. Sławomir Sarek: Rozróżnijmy – nie dochodzi, a nie czyta.

Jaki jest odzew ze strony diecezjalnych centrów? Czy wszyscy podchodzą do tematu poważnie? Jak to wygląda z księdza perspektywy?

Jest to czas takiego przekonywania się. Czy ja podchodzę do sprawy poważnie, to zależy od tego, czy ja widzę dane dzieło jako coś ważnego, angażuję się i widzę jego sensowność, czy też realizuję to jako wytyczne, które są w zakresie moich obowiązków, bo jestem duszpasterzem, jestem księdzem. Można pewne rzeczy podejmować z pasją, a można pewne rzeczy podejmować w poczuciu obowiązku. Wtedy widzimy różnicę pomiędzy pasjonatami, a kimś kto wiernie realizuje, no bo jest dzieło, ksiądz biskup zalecił, wyznaczył koordynatora i realizujemy je. Trzecim aspektem są predyspozycje osobiste. Nie każdy zostaje duszpasterzem tej, czy innej grupy i nawet jeśli gdzieś tam jest mu zlecone, to może to wynikać z nieumiejętności dotarcia do młodego człowieka z tą informacją i dlatego, że jakiś problem jest, widać po ilości zaangażowanych wolontariuszy, po ilości parafialnych centrów. 

Na dzień dzisiejszy nie mamy centrów parafialnych we wszystkich parafiach, które istnieją, czyli że, pytanie, czy nie znalazła się tam młodzież, ale były próby stworzenia takiego centrum, czy jednak nie znalazła się młodzież, no bo nie ma co ukrywać, jeżeli są to małe parafie wiejskie, no to młodzież wybywa. Ta młodzież, która szuka szerszej perspektywy rozwoju, wybywa z parafii. Nieraz jeśli zostaje młodzież, to ta która nie chce się angażować, i to też trzeba zrozumieć, jej jest to obojętne. Dlatego nawet te braki, które występują, one też pokazują perspektywę pracy, która jest przed nami. Chciałbym ożywić wspólnoty parafialne. Nie tylko w sensie młodzieżowym, bo młodzieży może być tam garstka. Ale w ogóle wspólnotę, gdzie świeccy mają poczucie, że przy parafii jest ich miejsce. Nie tylko na korzystanie z sakramentów, ale także na żywą działalność.

Zostańmy przy tych relacjach międzyludzkich. Porozmawiajmy o relacji oficjalnych. Jak wygląda przygotowanie diecezji na płaszczyźnie rozmów diecezji z władzami miasta? Odbyło się spotkanie z wojewodą, zostali zaproszeni biskupi, koordynatorzy diecezjalni.

Jeśli chodzi o kontakty, to są one bardzo życzliwe. Władze samorządowe i państwowe są otwarte. Natomiast trzeba tutaj zobaczyć, że te podmioty działają według pewnych norm, zasad rozliczania. Więc to nie może być na takiej zasadzie, że my chcielibyśmy, żeby jakiś pomiot nas wsparł, tylko pytanie jest o zakres możliwości, kompetencji, pozyskiwania. Nie stawiamy siebie na pozycji kogoś wyjątkowego jako petenta. Chcemy raczej w ramach samorządności skorzystać z dotacji w ramach takich czy innych, są one otwarte. Tym bardziej, że jest to szansa do wypromowania regionu, bo bez czyjegoś zabiegania przyjeżdża nagle 5000 młodych ludzi z całego świata. Nikt ich tutaj z władz nie musi zapraszać, nie musi zabiegać, nie musi ponosić kosztów ich przyjazdu i pobytu, a przy okazji może realizować program promocji regionu i też pokazywania dorobku, czy też kulturalnego, czy historycznego tej małej ojczyzny, którą tworzymy. Dlatego trzeba podkreślić bardzo pozytywny i otwarty stosunek władz samorządowych bez względu na opcje polityczne do tego wydarzenia. Natomiast spotkanie z panią wojewodą dotyczyło spraw bezpieczeństwa publicznego, no bo za to odpowiada wojewoda – za organizację i ochronę imprez masowych. Takie wydarzenie rządzi się swoimi prawami zabezpieczenia, przykładowo na odpowiednią ilość osób potrzeba odpowiedniej liczby ochroniarzy. My zgłaszamy to jako imprezę religijną, wtedy ona ma inny rygor legislacyjny, a zabezpieczenie jest podobne, głównie ze strony policji.

Impreza masowa, gdzie zjeżdża się 5000 młodych osób. Zawsze podczas dni w diecezjach jest moment, gdy wszyscy młodzi spotykają się w jednym miejscu. Słyszałem o dwóch opcjach – Kadzielnia i stadion. Jak będzie wyglądało to główne spotkanie? 

To jest to samo. Po prostu nakładają się dwie imprezy w Kielcach – jedna i druga jest nie do ruszenia. Nie do ruszenia jest festiwal młodych, dlatego, że oni to od lat robią i zawsze jest tak, że w jedną sobotę jest koncert „Goście – Gospodarzą”, a w drugą „Gospodarze – Gościom”. To są umowy wieloletnie podpisane z Telewizją Polską, z różnymi podmiotami związanymi z nagłośnieniem, z obsługą tej imprezy, więc to jest nie do ruszenia, bo po prostu, to nie jest impreza jednostkowa, tak jak nasza, dlatego musimy się do nich dostosować. Skąd jakieś pierwotne plany zostały troszeczkę przeformatowane i w związku z tym sobota, która miała być dniem w całości spędzanym w Kielcach, gdzie byłby element poznawania naszego miasta, a potem wieczorem eucharystia, koncert „Gospodarze – Gościom” i uwielbienie, zostanie rozdzielona, czyli będzie to zwiedzanie miasta i zakończymy je eucharystią. Eucharystia będzie przy bazylice katedralnej. Też musimy zobaczyć możliwości logistyczne, no bo 5000 to jest samych naszych gości. Jeżeli dodamy do tego wydarzenia następne 2, czy 3 tys. wolontariuszy, którzy im towarzyszą, to mamy 8 tys. Jeśli popatrzymy na plac Jana Pawła II, czy Panny Marii, no to zrozumiemy, że 8 tys. to jest dziki tłum, który też chciałby usiąść, a nie tylko stać, prawda. To możemy sobie na papierze tak żądać takich zachowań. Trzeba zabezpieczyć teren, postawić toalety itd. Dlatego jest taki pomysł, żeby te sobotnie spotkanie zakończyć na stadionie budowlanych, tam obok Hali Legionów. Po pierwsze, że sobie siądą na koronie stadionu, poza tym będzie lepsza widoczność, jest jakiś klimat, można nawet jakąś grupę rekonstrukcyjną wpuścić na płytę i coś tam zorganizować. Natomiast w niedzielę korzystając już z przygotowanego nagłośnienia i całej infrastruktury zorganizowalibyśmy koncert „Gospodarze – Gościom” i uwielbienie w Amfiteatrze Kadzielnia.

Wywiad ukaże się w miesięczniku „Na Skale”. Jest on przeznaczony dla rodzin, dlatego chciałbym zapytać – co Światowe Dni Młodzieży mogą zaoferować ludziom, którzy przygotowują się do małżeństwa, którzy odkrywają swoje powołanie. Razem doświadczyliśmy wydarzenia w Brazylii, gdzie dwójka naszych znajomych wzięła ślub w Kurytybie. Jak to ksiądz wspomina?

ŚDM nie ma takiego specjalnego przesłania dla tej, czy innej grupy. Zawsze jest odwołanie się w kontekście młodych do poszukiwania swojego powołania, swojej drogi, no i różne są osoby, które uczestniczą, bo nie tylko niepełnoletni, czy dorastający, ale są to osoby w znacznej mierze już studiujące, czy pracujące, a nawet właśnie małżeństwa. Więc bardziej jest to pytanie o to, czy ten kto uczestniczy w ŚDM, czego oczekuje, czego on tam szuka?

Czy szuka rzeczywistej inspiracji od Boga dla swojego życia? Czy jest na to nowe życie przygotowany? Sam uczestniczyłeś w spotkaniach w małych grupach. Czy ja się do tego wydarzenia chcę w jakiś sposób się przygotować i usłyszeć tam coś dla swojego życia, czy jadę sobie po prostu pobyć? Wiadomo, w jednym i drugim przypadku, jak Pan Bóg chce, to łupnie człowieka. Natomiast nie ma jakiegoś specjalnego formatowania dla młodych małżonków, czy tam narzeczonych, tylko po prostu jest orędzie. W tym momencie będzie to skupione na aspekcie Bożego miłosierdzia, no i pytamy, co w moim życiu woła o to miłosierdzie. Nie wiem, może ktoś woła o miłosierdzie Boże, bo chciałby męża lub żonę znaleźć i woła. Pan Bóg mu odpowie, jak będzie słuchał.

W „Rodzince.pl” było takie lokowanie produktu – synowie Boskich chwalą się Markowi, przyjacielowi rodziny, że jadą na ŚDM. Ten z niedowierzaniem słucha o pobożnej motywacji chłopaków. W końcu w jego ręce wpada zdjęcie pięknych dziewczyn, które mają przyjechać do Krakowa... Widział to ksiądz? To też powód, dlaczego ludzie przyjeżdżają na ŚDM. 

No gdzieś tam w internecie, ale myślę, że pokazali to w osłabiający sposób... Natomiast nie ma co ukrywać, że dobrze zorganizowana grupa powoduje, że te więzy, kontakty, nawet wewnątrz grupy jadącej, są na tyle ciekawe, że może się coś z nich zrodzić. Również tak samo w grupie przygotowującej przyjęcie młodych, mogą zaowocować głębokie przyjaźnie, może miłość oblubieńcza i w związku z tym, zawarcie związku małżeńskiego. No bo to jest ten klimat, gdzie nie przyjeżdżamy, żeby prawda – poużywać życia, tylko przyjeżdżamy, żeby pogłębić sens tego życia i w takim klimacie jest okazja do dojrzałych wyborów. Nie miłostek, nie wakacyjnych przygód, tylko dojrzałych relacji, no bo tam gdzie jest Bóg, jest również  ta perspektywa przeżywania relacji do drugiego, rodzi się to, co jest najpiękniejsze.

W tym kontekście trzeba popatrzeć na decyzję Kasi i Kamila, którzy zdecydowali się zawrzeć związek małżeński podczas ŚDM W Brazylii. Było to możliwe między innymi dlatego, że dla nich klimat wiary i wspólnoty wiary, jaką są ich rówieśnicy, młodzi, był naturalnym środowiskiem, gdzie chcieli tę swoją miłość potwierdzić sakramentem małżeństwa, dlatego go wybrali, a nie dlatego, że jak niektórzy aktorzy, czy nawet dzisiaj za 1000 zł można sobie zawrzeć związek małżeński w bardzo ekskluzywnych warunkach, ekstremalnych wydarzeniach, mówimy o związku cywilnym. I ktoś jedzie, w biegu, w kosmosie, skacze ze spadochronem i on tam zawiera, no i ten biedny urzędnik państwowy też musi skakać na tym spadochronie, no przecież takie pytania tutaj też były do księży. To nie dotyczy na szczęście aspektu religijnego, no bo już nie wyobrażam sobie siebie lecącego ze spadochronem. No przecież bym szybciej leciał niż oni (śmiech).

To nie była fanaberia. To było potwierdzenie – dla nich, dla nas środowisko wiary jest środowiskiem naturalnym i dlatego jesteśmy gotowi prosić naszych rodziców, żeby zgodzili się na takie ekstremum, ale to też pokazywało właśnie postawę rodziców, którzy wiedzieli, że dla ich dzieci, dla Kasi i Kamila, to środowisko jest ważne i dlatego nie jest to fanaberia, która pozbawia całej rodziny uroczystości ślubnej, bo wesele i tak później było. Rodzice się zgodzili. Nie było żadnych żali, pretensji.

Wywiad ukaże się również na blogu Blondynki i Brodacza, na którym opowiadamy, jak przygotowujemy się do ŚDM. Czyta ksiądz bloga?

No czytam. To są wasze odczucia. Ja to czytam jako świadectwo. Nie czytam tego jako wytwór literacki, tylko świadectwo. Bo gdybym czytał jako wytwór literacki, to mógłbym się odnosić, że użyłbym innego sformułowania, inaczej bym to spuentował. Ja cieszę się, bo to kawał właśnie takiego serca, które otwieracie przed innymi i mówicie o sprawach na tyle intymnych, że to się to czyta bez względu na to, czy to jest mój styl, czy to nie jest mój styl. Każdy ma swoje myślenie, natomiast, ten aspekt jest najważniejszy, że nie jest to szukanie formy literackiej, ale jest to dawanie siebie. To jest piękne. 
– – –

Rozmowa odbyła się w styczniu. W rozszerzonej tematycznie wersji ukazała się dzisiaj w bezpłatnym miesięczniku dla rodzin „Na Skale”. Znajdziesz tam 10 stron poświęconym Światowym Dniom Młodzieży w Krakowie. Jeżeli mieszkasz w diecezji kieleckiej, zapytaj o niego w swojej parafii. Polecam! Następna część rozmowy z ks. Sławomirem Sarkiem już za tydzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz