„No i pytamy, co w moim życiu woła o to miłosierdzie. Nie
wiem, może ktoś woła o miłosierdzie Boże, bo chciałby męża lub żonę znaleźć i
woła. Pan Bóg mu odpowie, jak będzie słuchał” – z ks. Sławomirem Sarkiem, duszpasterzem
młodzieży, diecezjalnym koordynatorem przygotowań do Światowych Dni Młodzieży,
rozmawia Brodacz.
Sebastian Banasiewicz: Blondynka na naszym blogu napisała tekst „Obudźmy się”, który miał nas wszystkich postawić do pionu. Jedna rzeczy mi z niego utkwiła – kontakt między księdzem a diecezjalnymi centrami, księżmi którzy są odpowiedzialni w parafiach, diecezjach na tym najmniejszym szczeblu. Jak wyglądają te relacje? Czy dochodzą maile, bo są takie głosy, że nie wszyscy je czytają...
Ks. Sławomir Sarek: Rozróżnijmy – nie dochodzi, a nie czyta.
Jaki jest odzew ze strony
diecezjalnych centrów? Czy wszyscy podchodzą do tematu poważnie? Jak to wygląda
z księdza perspektywy?
Jest to czas takiego przekonywania się. Czy ja podchodzę do
sprawy poważnie, to zależy od tego, czy ja widzę dane dzieło jako coś ważnego,
angażuję się i widzę jego sensowność, czy też realizuję to jako wytyczne, które
są w zakresie moich obowiązków, bo jestem duszpasterzem, jestem księdzem. Można
pewne rzeczy podejmować z pasją, a można pewne rzeczy podejmować w poczuciu
obowiązku. Wtedy widzimy różnicę pomiędzy pasjonatami, a kimś kto wiernie
realizuje, no bo jest dzieło, ksiądz biskup zalecił, wyznaczył koordynatora i
realizujemy je. Trzecim aspektem są predyspozycje osobiste. Nie każdy zostaje
duszpasterzem tej, czy innej grupy i nawet jeśli gdzieś tam jest mu zlecone, to
może to wynikać z nieumiejętności dotarcia do młodego człowieka z tą informacją
i dlatego, że jakiś problem jest, widać po ilości zaangażowanych wolontariuszy,
po ilości parafialnych centrów.
Zostańmy przy tych
relacjach międzyludzkich. Porozmawiajmy o relacji oficjalnych. Jak wygląda
przygotowanie diecezji na płaszczyźnie rozmów diecezji z władzami miasta? Odbyło
się spotkanie z wojewodą, zostali zaproszeni biskupi, koordynatorzy diecezjalni.
Jeśli chodzi o kontakty, to są one bardzo życzliwe. Władze
samorządowe i państwowe są otwarte. Natomiast trzeba tutaj zobaczyć, że te
podmioty działają według pewnych norm, zasad rozliczania. Więc to nie może być
na takiej zasadzie, że my chcielibyśmy, żeby jakiś pomiot nas wsparł, tylko
pytanie jest o zakres możliwości, kompetencji, pozyskiwania. Nie stawiamy
siebie na pozycji kogoś wyjątkowego jako petenta. Chcemy raczej w ramach
samorządności skorzystać z dotacji w ramach takich czy innych, są one otwarte.
Tym bardziej, że jest to szansa do wypromowania regionu, bo bez czyjegoś
zabiegania przyjeżdża nagle 5000 młodych ludzi z całego świata. Nikt ich tutaj
z władz nie musi zapraszać, nie musi zabiegać, nie musi ponosić kosztów ich
przyjazdu i pobytu, a przy okazji może realizować program promocji regionu i
też pokazywania dorobku, czy też kulturalnego, czy historycznego tej małej ojczyzny,
którą tworzymy. Dlatego trzeba podkreślić bardzo pozytywny i otwarty stosunek
władz samorządowych bez względu na opcje polityczne do tego wydarzenia.
Natomiast spotkanie z panią wojewodą dotyczyło spraw bezpieczeństwa
publicznego, no bo za to odpowiada wojewoda – za organizację i ochronę imprez
masowych. Takie wydarzenie rządzi się swoimi prawami zabezpieczenia,
przykładowo na odpowiednią ilość osób potrzeba odpowiedniej liczby ochroniarzy.
My zgłaszamy to jako imprezę religijną, wtedy ona ma inny rygor legislacyjny, a
zabezpieczenie jest podobne, głównie ze strony policji.
Impreza masowa, gdzie
zjeżdża się 5000 młodych osób. Zawsze podczas dni w diecezjach jest moment, gdy
wszyscy młodzi spotykają się w jednym miejscu. Słyszałem o dwóch opcjach – Kadzielnia
i stadion. Jak będzie wyglądało to główne spotkanie?
To jest to samo. Po prostu nakładają się dwie imprezy w
Kielcach – jedna i druga jest nie do ruszenia. Nie do ruszenia jest festiwal
młodych, dlatego, że oni to od lat robią i zawsze jest tak, że w jedną sobotę
jest koncert „Goście – Gospodarzą”, a w drugą „Gospodarze – Gościom”. To są
umowy wieloletnie podpisane z Telewizją Polską, z różnymi podmiotami związanymi
z nagłośnieniem, z obsługą tej imprezy, więc to jest nie do ruszenia, bo po prostu,
to nie jest impreza jednostkowa, tak jak nasza, dlatego musimy się do nich
dostosować. Skąd jakieś pierwotne plany zostały troszeczkę przeformatowane i w
związku z tym sobota, która miała być dniem w całości spędzanym w Kielcach,
gdzie byłby element poznawania naszego miasta, a potem wieczorem eucharystia,
koncert „Gospodarze – Gościom” i uwielbienie, zostanie rozdzielona, czyli
będzie to zwiedzanie miasta i zakończymy je eucharystią. Eucharystia będzie
przy bazylice katedralnej. Też musimy zobaczyć możliwości logistyczne, no bo
5000 to jest samych naszych gości. Jeżeli dodamy do tego wydarzenia następne 2,
czy 3 tys. wolontariuszy, którzy im towarzyszą, to mamy 8 tys. Jeśli popatrzymy
na plac Jana Pawła II, czy Panny Marii, no to zrozumiemy, że 8 tys. to jest
dziki tłum, który też chciałby usiąść, a nie tylko stać, prawda. To możemy
sobie na papierze tak żądać takich zachowań. Trzeba zabezpieczyć teren,
postawić toalety itd. Dlatego jest taki pomysł, żeby te sobotnie spotkanie
zakończyć na stadionie budowlanych, tam obok Hali Legionów. Po pierwsze, że
sobie siądą na koronie stadionu, poza tym będzie lepsza widoczność, jest jakiś
klimat, można nawet jakąś grupę rekonstrukcyjną wpuścić na płytę i coś tam
zorganizować. Natomiast w niedzielę korzystając już z przygotowanego
nagłośnienia i całej infrastruktury zorganizowalibyśmy koncert „Gospodarze –
Gościom” i uwielbienie w Amfiteatrze Kadzielnia.
Wywiad ukaże się w
miesięczniku „Na Skale”. Jest on przeznaczony dla rodzin, dlatego chciałbym
zapytać – co Światowe Dni Młodzieży mogą zaoferować ludziom, którzy
przygotowują się do małżeństwa, którzy odkrywają swoje powołanie. Razem
doświadczyliśmy wydarzenia w Brazylii, gdzie dwójka naszych znajomych wzięła
ślub w Kurytybie. Jak to ksiądz wspomina?
ŚDM nie ma takiego specjalnego przesłania dla tej, czy innej
grupy. Zawsze jest odwołanie się w kontekście młodych do poszukiwania swojego
powołania, swojej drogi, no i różne są osoby, które uczestniczą, bo nie tylko
niepełnoletni, czy dorastający, ale są to osoby w znacznej mierze już
studiujące, czy pracujące, a nawet właśnie małżeństwa. Więc bardziej jest to
pytanie o to, czy ten kto uczestniczy w ŚDM, czego oczekuje, czego on tam
szuka?
Czy szuka rzeczywistej inspiracji od Boga dla swojego życia?
Czy jest na to nowe życie przygotowany? Sam uczestniczyłeś w spotkaniach w
małych grupach. Czy ja się do tego wydarzenia chcę w jakiś sposób się
przygotować i usłyszeć tam coś dla swojego życia, czy jadę sobie po prostu
pobyć? Wiadomo, w jednym i drugim przypadku, jak Pan Bóg chce, to łupnie
człowieka. Natomiast nie ma jakiegoś specjalnego formatowania dla młodych
małżonków, czy tam narzeczonych, tylko po prostu jest orędzie. W tym momencie
będzie to skupione na aspekcie Bożego miłosierdzia, no i pytamy, co w moim
życiu woła o to miłosierdzie. Nie wiem, może ktoś woła o miłosierdzie Boże, bo
chciałby męża lub żonę znaleźć i woła. Pan Bóg mu odpowie, jak będzie słuchał.
W „Rodzince.pl” było
takie lokowanie produktu – synowie Boskich chwalą się Markowi, przyjacielowi rodziny,
że jadą na ŚDM. Ten z niedowierzaniem słucha o pobożnej motywacji chłopaków. W
końcu w jego ręce wpada zdjęcie pięknych dziewczyn, które mają przyjechać do
Krakowa... Widział to ksiądz? To też powód, dlaczego ludzie przyjeżdżają na
ŚDM.
No gdzieś tam w internecie, ale myślę, że pokazali to w
osłabiający sposób... Natomiast nie ma co ukrywać, że dobrze zorganizowana
grupa powoduje, że te więzy, kontakty, nawet wewnątrz grupy jadącej, są na tyle
ciekawe, że może się coś z nich zrodzić. Również tak samo w grupie
przygotowującej przyjęcie młodych, mogą zaowocować głębokie przyjaźnie, może
miłość oblubieńcza i w związku z tym, zawarcie związku małżeńskiego. No bo to
jest ten klimat, gdzie nie przyjeżdżamy, żeby prawda – poużywać życia, tylko
przyjeżdżamy, żeby pogłębić sens tego życia i w takim klimacie jest okazja do
dojrzałych wyborów. Nie miłostek, nie wakacyjnych przygód, tylko dojrzałych
relacji, no bo tam gdzie jest Bóg, jest również
ta perspektywa przeżywania relacji do drugiego, rodzi się to, co jest
najpiękniejsze.
W tym kontekście trzeba popatrzeć na decyzję Kasi i Kamila,
którzy zdecydowali się zawrzeć związek małżeński podczas ŚDM W Brazylii. Było
to możliwe między innymi dlatego, że dla nich klimat wiary i wspólnoty wiary,
jaką są ich rówieśnicy, młodzi, był naturalnym środowiskiem, gdzie chcieli tę
swoją miłość potwierdzić sakramentem małżeństwa, dlatego go wybrali, a nie
dlatego, że jak niektórzy aktorzy, czy nawet dzisiaj za 1000 zł można sobie
zawrzeć związek małżeński w bardzo ekskluzywnych warunkach, ekstremalnych
wydarzeniach, mówimy o związku cywilnym. I ktoś jedzie, w biegu, w kosmosie,
skacze ze spadochronem i on tam zawiera, no i ten biedny urzędnik państwowy też
musi skakać na tym spadochronie, no przecież takie pytania tutaj też były do księży.
To nie dotyczy na szczęście aspektu religijnego, no bo już nie wyobrażam sobie
siebie lecącego ze spadochronem. No przecież bym szybciej leciał niż oni
(śmiech).
To nie była fanaberia. To było potwierdzenie – dla nich, dla
nas środowisko wiary jest środowiskiem naturalnym i dlatego jesteśmy gotowi
prosić naszych rodziców, żeby zgodzili się na takie ekstremum, ale to też
pokazywało właśnie postawę rodziców, którzy wiedzieli, że dla ich dzieci, dla
Kasi i Kamila, to środowisko jest ważne i dlatego nie jest to fanaberia, która
pozbawia całej rodziny uroczystości ślubnej, bo wesele i tak później było.
Rodzice się zgodzili. Nie było żadnych żali, pretensji.
Wywiad ukaże się
również na blogu Blondynki i Brodacza, na którym opowiadamy, jak przygotowujemy
się do ŚDM. Czyta ksiądz bloga?
No czytam. To są wasze odczucia. Ja to czytam jako
świadectwo. Nie czytam tego jako wytwór literacki, tylko świadectwo. Bo gdybym
czytał jako wytwór literacki, to mógłbym się odnosić, że użyłbym innego
sformułowania, inaczej bym to spuentował. Ja cieszę się, bo to kawał właśnie
takiego serca, które otwieracie przed innymi i mówicie o sprawach na tyle
intymnych, że to się to czyta bez względu na to, czy to jest mój styl, czy to
nie jest mój styl. Każdy ma swoje myślenie, natomiast, ten aspekt jest
najważniejszy, że nie jest to szukanie formy literackiej, ale jest to dawanie
siebie. To jest piękne.
– – –
Rozmowa odbyła się w styczniu. W rozszerzonej tematycznie
wersji ukazała się dzisiaj w bezpłatnym miesięczniku dla rodzin „Na Skale”. Znajdziesz
tam 10 stron poświęconym Światowym Dniom Młodzieży w Krakowie. Jeżeli mieszkasz
w diecezji kieleckiej, zapytaj o niego w swojej parafii. Polecam! Następna
część rozmowy z ks. Sławomirem Sarkiem już za tydzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz