środa, 30 grudnia 2015

Bóg na wiecznym dyżurze. Stróż z Lednickich pól.


Blondynka: Każdą wigilię spędzaliśmy na Pocieszki. Patowe połączenie. Przychodnia dyżurująca na Pocieszki. 24h na dobę, 7 dni w tygodniu, 365 dni w roku. Aż do czasu gdy skończyłam 15 lat, Pocieszki było nasze. Mama mówi, że mogliśmy się zapisywać na rok do przodu. Wigilijny wieczór nigdy nie był dla niej zaskoczeniem. Mama marzyła bym była zdrowa. Lednica kojarzy mi się z przychodnią. Przychodnią mojej duszy. Ostania wigilia z Ojcem Janem za mną. Miałam nie jechać. Pojechałam. Bóg znów był na dyżurze, Bóg jest jak przychodnia dyżurująca na Pocieszki. Bóg jest na wiecznym dyżurze. A Lednickie Pola są największym konfesjonałem.



Marzę by kochać jak On.

Odszedł Ojciec Jan Góra. I choć smutek związany ze śmiercią osoby zawsze towarzyszy każdemu z nas to przyznam się, że nie płakałam. Tak naprawdę pierwszy raz, z takim spokojem i opanowaniem przyjęłam informację o śmierci. Może to niegrzeczne, ale ja tak bardzo jestem spokojna. Zdziwienie i szok mogą łączyć się ze spokojem i przekonaniem, że ktoś jest już w Niebie. Głupio to zabrzmi ale cieszę że On odszedł. Odszedł zostawiając po sobie tak wiele dobra, dobra ukrytego w Jamnej, na Polach Lednickich i w każdym z nas. Tak bardzo się cieszę, że w końcu odpocznie. Jestem pewna, że przywitał się już ze św. Janem Pawłem II. Jestem pewna, że krzyczy do nas z Nieba: Kocham Was. Bo On był jak lekarz w przychodni, na Pocieszki. On leczył ludzi dobrem, miłosierdziem i pokojem. On był chodzącą mieszanką Trójcy Świętej. Wymagającym Ojcem, Miłosiernym Synem i Ożywczym Duchem. On był jak świeże ziarno kawy. Ziarno, które nieustannie mielone w końcu się skończyło. Ale to ziarno dawało motywacje do działania, orzeźwiało i pobudzało. Napełniało duszę czymś nieprawdopodobnym jak kofeina napełnia organizm. Jego dobroć i miłosierdzie można było poczuć z daleka, cały czas, świeże, cały czas tak intensywnie pachnące jak świeżo zmielone ziarno kawy. Był tym, który uzależniał od siebie, od swojej dobroci, miłości, bezinteresowności. Chciało się być takim jak On. Najpiękniejsze jest to, że choć odszedł - to żyje. On żyje w moim i Twoim sercu. On daje siłę i szeroko się uśmiecha. On już teraz opiekuje się nami. Jest Aniołem Stróżem każdego z nas. 

O czym marzysz?

Poznałam człowieka. Młody, ambitny z pasją. Rozmowa toczyła się ot tak, po prostu. Nagle padło pytanie: o czym marzysz? I przez chwilę zastanowiłam się o czym ja tak naprawdę marze? Bo wiem o czym powinnam marzyć, powinnam marzyć o pokoju na świecie, świętości i bliskości Pana Boga. Ale wiecie co sobie uświadomiłam? Marzenia to taka część nas, która powinna być niezależna. Która nie może umrzeć w nas bo cóż zastąpi marzenia? Marzenia można porównać do linii papilarnych. Niby wszyscy mamy takie same dłonie, palce a linie papilarne są czymś co nas identyfikuje. O czym marzysz? Postanowiłam podjąć wyzwanie. A Ty je podejmiesz? 

A co to Pana Boga?

Przy spowiedzi przedświątecznej usłyszałam: Pan Bóg chce wiedzieć co u Ciebie. On słucha Twoich marzeń. Co więcej, On chce spełniać Twoje marzenia i pragnienia. Twoje marzenia nie są Mu obojętne. I tak u schyłku tego roku. Życzę Wam byście marzyli. Byli odważni w marzeniach

Dziś!
 
Nie przestawaj marzyć. Nie bój się marzyć. Weź kartkę i napisz swoje marzenia. Nie traktuj tego jak noworoczne postanowienie. Traktuj to jak postanowienie człowieka, w którego sercu Chrystus rodzi się każdego dnia. Budź się codziennie rano pełen dziecięcej ufności w to, że marzenia się spełniają, pełen siły by przezwyciężyć ciężar związany ze spełnianiem marzeń i przyobleczony w moc Zmartwychwstałego Chrystusa, który zwycięża. Nie mów sobie, że nie można, że to niemożliwe. Powiedz sobie ja marzę, a marzenia są po to by je spełniać. Nie spełnią się same, ot tak. Trzeba coś zrobić. Trzeba zawalczyć o nie, trzeba się natrudzić, niekiedy zniechęcić niepowodzeniami ale mimo to trzeba chcieć marzyć. Chciej marzyć właśnie dziś. I nie zapewniam Cię, że wszystko spełni się jak za sprawą dotknięcia magiczną różdżką. Musisz wiedzieć, że czasami nic się nie dzieje a czasami dzieje się wszystko. 

Mądra myśl.
Tak powiedział kiedyś mądry kapłan. Pan Bóg jest na wiecznym dyżurze. Tylko my czasami zamiast pójść do lekarza wolimy leczyć się na własną rękę i dlatego później powikłania odbijają nam się jak oranżada z Pierwszej Komunii.
Tak bardzo potrzeba mi, może Tobie też – przypomnieć sobie, że Bóg jest na wiecznym dyżurze. 

Tylko orły szybują nad granią. Tylko orłom nie straszna jest przepaść. Wolne ptaki wysoko latają. Już za chwilę wylecimy z gniazda! 

Ojcze Janie Ty wiesz, że Cię kocham. Przecież Ty to wiesz! 
Nie będziemy się bać żyć dla Chrystusa. Tak jak Ty dla Niego żyłeś. 
Dziękujemy za Twoje dzieło sztuki, którym było Twoje życie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz