sobota, 19 grudnia 2015

Dobrzy ludzie mają piękne serca.


Blondynka: Narnia w piątkowy wieczór. Czerwone światła niczym zła królowa. Trzy możliwości powrotu do domu. Bez zasięgu. Zły nastrój. Dobry wieczór. Stolik nr 4. Ludzie są dobrzy. Ksiądz w bluzie. Paula. Marlena. Piotr. Damian. Św. Jan z Dukli i ja. Wspomnienia. Słuchanie i mówienie. Uzależnieni od herbaty. Porwani przez świętych. Pustynia i ciemna noc jest łaską. Idealnie. Prawie. Bo jeśli mówimy o świętych obcowaniu to fakt, są mi zupełnie obcy. A Słowo, znów było na początku – choć na końcu.  Walka z czasem. A gdyby tak doba mogła mieć 32h?




Wesoła choroba uzasadnionej dobroci. Paula.

Miałeś kiedyś tak, że spóźniony trafiasz na jakieś spotkanie? Wchodzisz do pokoju. Siadasz przy stoliku, przy którym siedzi 4 ludzi. Ilość wydedukowana z ilości pełnych filiżanek. Siadasz i znasz jedną osobę. Ale to taka bardzo świeża i bardzo powierzchowna znajomość. Siadasz i trafiasz właśnie tak, że obok Ciebie siedzi młoda, piękna, uśmiechnięta, wesoła dziewczyna? I zaczyna rozmawiać jakbyście się znali 100 lat? Tak zaczęła właśnie rozmawiać ze mną Paula. Pełna optymizmu w oczach. Niczym witamina A poprawia ostrość widzenia. Oczy serca nagle dostrzegają jasną stronę mocy. Przemywają zamglone, zakurzone, zmęczone oczy serca. I powiem Ci, że tak samo jest czasami z Panem Bogiem. Ciebie długo nie ma, wpadasz spóźniony, siadasz albo i nie. A On nie pyta dlaczego. On po prostu się uśmiecha i z nieuzasadnionej dobroci traktuje Cię jak swojego. Obmywa Twoją zmęczoną dusze i serce. I wiesz co? Od razu Ci raźniej. 

Nienagannie posłuszny plan. Damian.

„Nie wybieraj. Specjalnie jest ciemno żeby za bardzo nie wybierać.” Wąchając woreczki wypełnione herbatą, powoli badałam teren. Teren w którym czułam się całkiem swojo. Może mama miała rację mówiąc, że zawsze byłam odważna. Damian, jedyny znajomy a nieznany. Choć nasza wymiana zdań zawsze jest namaszczona dogryzaniem to On był tym, który mnie zaprosił. Chyba czuwający nad całą tą inicjatywą. Choć nie mam pojęcia jak zrodziła się, ta naprawdę ciekawa i dobra idea. Uszczypliwy, dogadujący mi choć mówił, że lubi cisze i woli słuchać. Autor interpretacji Jezusowej. Ostrożny, biegający i spóźniony na moją interpretację. I tak jak Damian był niezbędnym elementem tworzącym ten stolik, tak w naszym życiu, uwagi Pana Boga są nam potrzebne. Bo cóż to za życie, gdy wszyscy Ci słodzą. W końcu popadasz w pychę i jak śpiewa LemOn – nic z tego nie będzie. W życiu, również a może przede wszystkim duchowym, nie chodzi tylko o oklaski. Chodzi o niezachwiane poczucie dystansu i umiejętności przyjęcia krytyki. Krytyki, która buduję. Bo pośród krytyki możesz odkryć jak wiele masz z kimś wspólnego. Bo pewne rzeczy przychodzą z wiekiem. A najlepiej milczy się na rekolekcjach Ignacjańskich. 

Milczący pokój i spokój. Marlena.

Jako trzecia. Bo bardzo lubię liczbę trzy. W końcu Duch Święty, nie jest wcale gorszy jako TRZECIA osoba Trójcy Świętej. To było takie dynamiczne, że dziś nawet nie pamiętam czy się przedstawiłam Im wszystkim. Spotkanie przy świecach, herbacie i pysznych rogalikach. Marlena - ciemne włosy, granatowa sukienka, jansy człowiek. Niesamowite ciepło, bijące bynajmniej nie tylko do świec, ale od Niej. Czasami kogoś spotykasz i wiesz, że coś Cię z tą osobą łączy. Jej słowa przepełnione wrażliwością. Dotknął Cię ktoś kiedyś spokojem? Takim wśród zgiełku świata, takim spokojem musnął Twoją duszę? Ktoś kogo niby nie znasz, a kto ma taką samą diastemę między jedynkami. Marlena, czyli uosobienie delikatności. Tak delikatna jak Pan Bóg. Nie narzucająca się ale mająca w sobie tą iskrę, która tak bardzo do niej przyciąga jak magnes. Ta, która nad stolikiem nr 4 rozbiła namiot wewnętrznego pokoju. Myślę, że Pan Bóg stawia nam na drodze niesamowitych ludzi. Trzeba tylko na chwilę być poza zasięgiem huku i wymagań świata. Tak jak tam, w tej salce, pokoju. W tym domku. 

Nieprzewidywalnie zaskakująca mowa. Piotr.

W czasie całego spotkania co jakiś czas do stołu trafiały karteczki z pytaniami, wskazówkami aż wreszcie ze SŁOWEM. Tak samo co jakiś czas do naszego stolika trafiał Piotr. Pochłonięty przygotowaniem materiału ze spotkania. Pytania? Nie wiem czy pamiętam wszystkie. Na pewno pytali czy i jak lubisz odpoczywać, czy boisz się ciemności, była też mowa o ciszy i o tym że „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami.” W dosłownym tłumaczeniu znaczy „ A Słowo stało się ciałem i rozbiło swój namiot między nami”. Niesamowity czad, prawda? I Piotr pochłonięty filmowaniem, przypomniał mi że Pan Bóg tak bardzo jest pochłonięty nami. On przychodząc na świat, rozbił namiot nad cały światem a jednocześnie nad każdym z osobna. Niesamowite. I tak jak każda przemyślana odpowiedź Piotra aczkolwiek w każdej była pewność tego co mówi, tak samo Pan Bóg ma dla każdego z nas przemyślany plan. Tak samo jak pewien swojej odpowiedzi był Piotr, tak samo pewien Miłości do nas jest Pan Bóg. I jestem o tym święcie przekonana.

Nieogarnięte cicho rozgadane serce. Meg. 

Na końcu było naprawdę krótkie i dobrze przygotowane przedstawienie profilu, bynajmniej nie z fb profilu św. Jana z Dukli. Naprawdę krótka litania do Niego. Błogosławieństwo Jego relikwiami. Wyniesiony stamtąd spokój i pokój ducha. Uśmiechnięty, sympatyczny kapłan w bluzie obok zmywaka. Genialny czas. Stolik nr 4 nie był jedynym genialnym. Cała reszta stolików była równie fantastyczna. Śmiech ludzi z sąsiednich stolików mnie uleczył. Kolejne filiżanki herbaty przepłukały mój pęcherz. Dzięki piątkowemu wieczorowi stwierdzam, nerki działają bez zarzutu. Nie bój się iść tam gdzie nikogo nie znasz. Już dziś zapraszam Cię na herbatę z Aureolą w Brzezinach. Jedyne czego żałuję, to tego że nie było mnie od początku. Ale mam nadzieję, że na następnej herbacie z Aureolą wylosujemy ten sam numer stolika. Obiecuję nie gadać cały czas, a słuchać właśnie Ciebie i Ciebie…a i jeszcze Ciebie. Do świętych bardzo mi daleko. Naprawdę, jeśli mam wierzyć w świętych obcowanie to przez wiele lat wierzyłam jedynie w to, że są mi zupełnie obcy. Nawet nie wiedziałam, jak dużo mamy wspólnego ze Świętym Janem z Dukli. 

Narnia i koniec.

Wejdź do szafy ze swoimi wolontariuszami i odkryj Narnie. Bądźcie łagodni jak Zuzanna, wspaniali w działaniu jak Piotr, sprawiedliwi jak Edmund i dzielni jak Łucja.
Czasami Pan Bóg stawia nam wyzwania. Jeśli łapią Cię czerwone światła, pamiętaj że wcale nie muszą być włączone przez Pana Boga. Nie masz czasu spotkać Boga? Gdy nie masz czasu i siły najłatwiej odkryć Go w drugim człowieku. Nie bój się wspólnie ze swoimi przyjaciółmi, znajomymi, współdziałającymi wolontariuszami wymyślać i organizować takich spotkać.
Bo w 5 filiżankach herbaty czasami łatwiej znaleźć Pana Boga niż cały czas wrzeszcząc, że znaleźć Go nie możesz.

       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz