niedziela, 10 kwietnia 2016

ŚDM to duża szansa

„Czy ja chcę się do tego wydarzenia w jakiś sposób przygotować i usłyszeć coś dla swojego życia, czy jadę sobie po prostu pobyć? Wiadomo, w jednym i drugim przypadku, jeśli Pan Bóg chce, to człowieka łupnie” – z ks. Sławomirem Sarkiem, duszpasterzem młodzieży, diecezjalnym koordynatorem przygotowań do Światowych Dni Młodzieży, rozmawia Brodacz.





Sebastian Banasiewicz: 1050-lecie chrztu Polski, Rok Miłosierdzia, Światowe Dni Młodzieży. Czym jest dla księdza ten wyjątkowy rok?

Ks. Sławomir Sarek: Jest to dla mnie test. Biskup Jan Piotrowski wspomniał w swojej zachęcie na ten rok, że z jednej strony jest to okres pomyślności, obietnicy Pana Boga, a z drugiej, że miłosierdzie jest znakiem odpowiedzialności Boga za człowieka, który jest grzesznikiem. Nieprzypadkowo papież Franciszek, ogłaszając ten wyjątkowy rok, zaznaczył, że jest to rok łaski. Dla mnie jest to więc czas skoncentrowania się na zwyczajnych rzeczach, obowiązkach, przygotowanych przez Pana Boga, ale w taki sposób, by korzystać z Jego łaski, dać się poprowadzić. Jest to również wezwanie, by odpowiedzieć na propozycje, które przedstawił papież Franciszek – korzystanie z odpustów, pielgrzymek. Nie może być tak, że mówię wiernym „zróbcie to”, a sam z tego nie korzystam.

Światowe Dni Młodzieży już wkrótce. Dla księdza to nie pierwszy raz. Czy któreś z dotychczasowych ŚDM były szczególne?

Trudno powiedzieć, bo też trudno te spotkania względem siebie wartościować, ale przychodzi mi na myśl 1991 r. i Częstochowa. Ledwo co wyszliśmy zza żelaznej kurtyny. Nikt nam nie mówił, czym są Światowe Dni Młodzieży. Nawet w seminarium nikt o nich nie wspominał. Zmierzyliśmy się z tematem dopiero, gdy zawitaliśmy do Częstochowy. To pokazuje, jak dzieło ŚDM z trudem się u nas przebijało. Dopiero w czasie czuwania z papieżem w sobotę doświadczyliśmy tego wielonarodowego, rozentuzjazmowanego tłumu, z błyskiem w oku wiwatującego na cześć papieża. To było niezwykle ujmujące i ten moment był dla mnie pierwszym spotkaniem z ŚDM. 

Już wiemy, że na etapie diecezjalnym ma do nas przyjechać 5000 osób. Kim są ci młodzi? Ponoć możemy się spodziewać rewizyty z Kurytyby. Tam goszczono przed dwoma laty grupę z naszej diecezji, m.in. nas obu. 

Na razie nikt z nich się nie zgłosił. Chodzi głównie o kwestie finansowe – 10 tys. zł od osoby to dużo. Z tego, co wiem, próbują znaleźć takie środki, ale czy będzie to zorganizowana i liczna grupa? Nie sądzę. Generalnie o młodych, którzy przyjadą, wiemy jeszcze niewiele. Ważnym momentem będzie przyporządkowanie grup do centrów parafialnych, które nawiążą z nimi kontakt. Wtedy poznamy szczegóły. Mówi się na przykład o 150 osobach z Japonii, ale to na razie tylko spekulacje. Rejestracja zamyka się w czerwcu. 

Podczas dni w diecezjach jest moment, w którym wszyscy spotykają się w jednym miejscu. Słyszałem o dwóch możliwościach – Kadzielni i stadionie Budowlanych. Jak to będzie wyglądało? 

Obydwa miejsca będą wykorzystane. W sobotę zorganizujemy zwiedzanie miasta i zakończymy je Eucharystią, która pierwotnie miała się odbyć przy katedrze, gdzie trudno będzie pomieścić w godziwych warunkach blisko 10 tys. osób. Dlatego pojawił się pomysł stadionu i to wydaje się logistycznie rozsądniejszym wyjściem. Natomiast w niedzielę jest w planach Kadzielnia, gdzie odbędzie się koncert „Gospodarze – Gościom” oraz uwielbienie.

Jak wyglądają przygotowania na poziomie samorządowym i rozmowy przedstawicieli diecezji i władz miasta, wojewody? 

Są to życzliwe relacje. Władze są otwarte. Ale my nie stawiamy siebie w pozycji kogoś uprzywilejowanego. Chcemy na normalnych zasadach skorzystać z dotacji, które są dostępne. Jest to szansa do wypromowania regionu, bo bez żadnych starań przyjeżdża nagle 5000 młodych ludzi z całego świata. Samorząd nie musi ich zapraszać, zabiegać, ponosić kosztów przyjazdu i pobytu, a może realizować program promocji regionu, pokazać choćby dorobek historyczny naszej małej ojczyzny. 

Jak wygląda z księdza perspektywy podejście do tematu ŚDM w naszej diecezji zarówno wśród księży, jak i wśród świeckich?

Jest to czas takiego przekonywania się: to, czy podchodzę do sprawy poważnie, zależy od tego, czy widzę dane dzieło jako coś sensownego, czy po prostu realizuję wytyczne, które są w zakresie moich obowiązków jako duszpasterza. Wtedy widzimy różnicę pomiędzy pasjonatem a kimś, kto wiernie coś realizuje, bo jest dzieło, ksiądz biskup zalecił, wyznaczył koordynatora i trzeba działać. Należy też pamiętać, że nie każdy jest stworzony do działań takich, jak ŚDM, i nie wszędzie te działania mają podatny grunt. Na dzień dzisiejszy na przykład nie mamy centrów we wszystkich parafiach. Pytanie brzmi: czy nie znalazła się tam młodzież, ale były próby stworzenia takiego centrum, czy jednak nie znalazła się młodzież, bo po prostu jej tam nie ma? Młodzi szukają szerszych perspektyw i wybywają. A ci, którzy zostają, często nie chcą się angażować i trzeba to zrozumieć, ale też dostrzec perspektywę pracy, która jest przed nami. Ożywienie wspólnot parafialnych to ważne zadanie nie tylko w kontekście ŚDM. 

Jesteśmy dumni z kieleckiej akcji dotyczącej ŚDM, która przerodziła się w akcję ogólnopolską. Prymas Polski abp Wojciech Polak wraz z młodymi z archidiecezji gnieźnieńskiej przyjął zaproszenie do Świadectwa Daru Modlitwy.

Ta akcja opiera się na świadectwie – sprawie jednostkowej. Nie mam oczywiście nic przeciwko Świadectwu Daru Modlitwy, ale chciałbym przy tej okazji zwrócić uwagę na różnicę między akcją a dziełem. Światowe Dni Młodzieży możemy potraktować jako akcję. Ktoś chce przyjechać do Krakowa i zobaczyć papieża – to jest akcja. Doceniam akcje. Akcja może poruszyć, ale akcja może też być jedynie miłym wspomnieniem. Często po zorganizowaniu akcji w parafii nic więcej się nie dzieje. Brakuje efektu. Grupa zaprezentowała się i pomodliła – świetnie. Ale czy to jest stałe? Czy chociaż raz w miesiącu tak się modlą, czy tylko dlatego, że przyjechała kamerka? Czym innym jest dzieło. Ono jest czymś, w czym trwamy. Mimo wahań, naszych nastrojów, rozkochania się w tym albo dezaprobaty. Głównym motywem przygotowań i działań związanych ze Świadectwem Daru Modlitwy jest przejście do tego, czym jest dzieło. Niech ta modlitwa grup z poszczególnych parafii nie będzie sprawą jednostkową.

Co ŚDM może zaoferować ludziom, którzy odkrywają swoje powołanie, przygotowując się do małżeństwa?

ŚDM nie ma specjalnego przesłania dla tej czy innej grupy. Zawsze odwołuje się w kontekście młodych do poszukiwania swojej drogi. Uczestnicy są bardzo różni: niepełnoletni, studenci, pracujący. Są też narzeczeni czy małżeństwa. Ważniejsze jest pytanie, czego oczekują te osoby. Czego one tam szukają? Czy ja chcę się do tego wydarzenia w jakiś sposób przygotować i usłyszeć tam coś dla swojego życia, czy jadę sobie po prostu pobyć? Wiadomo, w jednym i drugim przypadku, jeśli Pan Bóg chce, to człowieka łupnie. Ale nie ma jakiegoś specjalnego formatowania dla młodych małżonków czy narzeczonych, tylko po prostu jest orędzie skupione na aspekcie Bożego miłosierdzia, skłaniające do pytania: co w moim życiu woła o to miłosierdzie? Może ktoś woła o miłosierdzie Boże, bo chciałby znaleźć męża lub żonę. Pan Bóg mu odpowie, jeśli ten będzie słuchał.

W serialu „Rodzinka.pl” synowie Boskich chwalili się, że jadą na ŚDM. Pozornie pobożne motywacje ograniczały się w rzeczywistości do pięknych dziewczyn, które mają przyjechać do Krakowa... To też powód.

Być może, ale według mnie było to słabe i bez wartości. Natomiast faktem jest, że dobrze zorganizowana grupa powoduje, że więzy wewnątrz niej są na tyle ciekawe, że może się z nich coś zrodzić. Tak samo w grupie przygotowującej przyjęcie młodych. To jest ten klimat – nie przyjeżdżamy, by poużywać życia, tylko po to, by pogłębić jego sens – i w takim klimacie jest okazja do dojrzałych wyborów. Tam, gdzie jest Bóg, rodzi się to, co najpiękniejsze.

Otóż to! Owocem tego, o czym ksiądz mówi, było wyjątkowe wydarzenie, jakie stało się naszym udziałem w Brazylii. Dwoje naszych znajomych wzięło ślub w Kurytybie. Jak ksiądz to wspomina?

Dla Kasi i Kamila klimat wiary i wspólnoty, jaką są ich rówieśnicy, był naturalnym środowiskiem, gdzie chcieli swoją miłość potwierdzić sakramentem małżeństwa. Dlatego wybrali to szczególne miejsce. Dzisiaj każdy, kogo stać, może sobie zawrzeć związek cywilny w niecodziennych warunkach: w biegu, w kosmosie, ze spadochronem. I ten biedny urzędnik państwowy też musi skakać na tym spadochronie. Do księży trafiają takie propozycje, ale na szczęście Kościół tak nie działa. Ja i spadochron... Na pewno leciałbym szybciej niż oni (śmiech). Kasia i Kamil podeszli do sprawy poważnie i dali piękne świadectwo. O to chodzi.

– – –
Rozmowa ukazała się w powyższej wersji w marcowym numerze miesięcznika dla rodzin „Na Skale”. Znalazło się tam 10 stron poświęconym Światowym Dniom Młodzieży w Krakowie. Jeżeli mieszkasz w diecezji kieleckiej, zapytaj o niego w swojej parafii. Polecam! Następny numer miesięcznika ukaże się 24 kwietnia. Pozostałe części rozmowy z ks. Sławomirem Sarkiem, dużo dłuższej, poszerzonej tematycznie, możesz przeczytać tutaj (#1, #2 i #3).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz