poniedziałek, 16 listopada 2015

(NIE)zwykła BLONDYNKA


Brodacz: Dzięki Meg nauczyłem się pisać SMS-y. Było o kasztanach, jesiennych liściach, liście przyjaciół... Może kiedyś wam o tym opowiem. Konsekwentna, wyszczekana, spóźnia się bardziej ode mnie. Kazała wspomnieć o tym, że jest leniwa (szczerze, nie zauważyłem). Blondynka.


Sylwetka Blondynki: Nie będzie górnolotnych słów i niezbyt wiele będzie o świętości.
Nieco ponad 20 lat stąpam po tej kieleckiej ziemi i okolicznych wsiach, swoimi 155 centymetrami otrzymanymi z Góry.

Jaka jestem?
Złośliwa, nieznośna, czasami niestety wredna i zazdrosna.
Na pewno nieidealna. Na pewno nieświęta. Na pewno niebezbłędna.
Jestem zwyczajną w swej odmienności młodą kobietą. Popełniającą błędy, nie leżącą krzyżem 24h/dobę 7 dni w tygodniu ale żyjącą jak przykładowo Ty.
Dzielnie lub mniej dzielnie studiuje Położnictwo i jestem cholernie szczęśliwa, że znalazłam się właśnie na tym kierunku. Kocham swoje studia. Do niedawna dzielnie walczyłam z nutami na pięciolinii. To cudowny czas roku nauki w Studium Organistowskim. Myślę, że jeszcze do tego wrócę i będę tą która na sali porodowej będzie grać Metalicę albo ckliwe, delikatne melodię. Nie od dziś wiadomo jak wielką siłę w swej kruchości ma muzyka.

Idealnie opisujące mnie przymiotniki?
Nonkonformistyczna. Spóźnialska. Z przerostem ambicji nad siłami fizycznymi i psychicznymi. Nieogarnięta, kłótliwa, lubiąca rządzić i brać odpowiedzialność.
Nade wszystko ratująca innych, niekiedy narażając siebie.
Na zabój wierząca w to, że w każdym człowieku jest dobro. Naiwna do bólu, ufająca w dobre intencje ludzi. Dająca szansę, ale nie popełniająca tych samych błędów.
Stanowcza, ale też ulegająca. Odkładająca wszystko na ostatnią chwilę.
Delektująca się prowadzeniem auta i nieustannie szukająca nowych celów – tych podróżniczych też.

Na pewno szczera, chyba tak samo do bólu jak i naiwna.
Megi to ta, która ma niewyparzony język, dąży do celu choć ma słomiany zapał.
Ceniąca przyjaciół ponad wszystko na tej ziemi. Walcząca o każdego człowieka – ale do czasu.

Nie ma gotowego przepisu na to jaka jestem.
O przepis trzeba by zapytać Pana Boga, bo muszę przyznać, że jestem przekonana o tym, jak wielki ma wpływ na kształtowanie mojego serca i formowanie duszy.
Nie lubię wszystkich, wielu nawet nie toleruje, ale kocham ludzi. Nawet chyba należałoby powiedzieć ciut więcej – nie potrafię funkcjonować bez ciepła ludzi, bez ich radosnych oczu, bez uśmiechu, bez towarzystwa i bez ich pięknych serc i wrażliwych dusz.
Wierzę, że ludzie w gruncie rzeczy są przepełnieni dobrem tylko czasami głupio im tą dobroć pokazać światu bo chcą być modni i na czasie.

Motto? Jeśli jesteś niski jak Zacheusz, niech Twoje serce będzie troskliwe jak Marty, pełne dobroci jak Maryi, ciche jak Józefa, szaleńczo kochające jak Jezusa i tak WIELKIE by pomieścić mądrość, miłość i miłosierdzie.
Bo jestem głęboko przekonana, że rozliczani będziemy nie z czynów a z miłości!


1 komentarz: